RelatioNet | Forum | Yad Vashem | Jewishgen | David Efrati | MyHeritage

10.

Pożegnałyśmy się, i znowu wracałyśmy przez całą Warszawę.

Jadąc przez Stare Miasto myślałam – nie ma już tych czarnookich kobiet, o kruczoczarnych włosach, które nosiły wielkie krzyże. Nie ma Jana Galasa, nie ma handlarek, tamtych z getta i z kanałów. Nie ma Chany, Moszka i tych, co nie płacili, nie ma Polek z Dei… Nie ma bunkrów z Nalewki. Nie ma Dawida. Nie ma Pragi, Muranowa, Bonifraterskiej, Brzeskiej … Chociaż te miejsca istnieją, to już nie są TAMTE. Dawno też nie ma TAMTEGO świata – on płynie tylko w pamięci.

Utracona ojczyzna skonkretyzowana w słowach.

Zostali tylko kalecy ludzie, uwięzieni w przeszłości.



- Wiesz, TAMTA Polska ..

- Jej już nie ma na różne sposoby – powiedziała K.

Przez chwilę zastanawiałam się, czy ona też myśli o tym starym świecie, który zginął pod gruzami i o tych wszystkich z jakiegoś Auschwtizu, Bełżca, Treblinki …






Zaraz, nazajutrz tj:

Dnia Osiemnastego stycznia roku Tysiąc Dziewięćset Czterdziestego Piątego

Kiedy skwierczące miasto

Dogorywało, jak ofiarna jałowica na religijnym stosie

I tylko drgawkami kończyn świadczyło o życiu,

Które było śmiercią,

I dyszało, konając czadem spalenizny

Jak sierść całopalnego zwierzęcia;

I kiedy po drabinach dymu

Już się w niebiosa wspinała Warszawa

Aby dalekim prapokoleniom

Na wysokościach

Zaświecić kiedyś mitem astralnym,

Ognistą legendą,

A tutaj zostać wygasłym kraterem,

Kraterem wulkanu do dna wykrwawionym

Dnia Osiemnastego Stycznia roku Tysiąc Dziewięćset Czterdziestego Piątego,

Na rogu Ruin i Kresu,

Na rogu Gruzów i Śmierci

Na rogu Zwalisk i Zgrozy

Na rogu Marszałkowskiej i Jerozolimskiej,

Co padły sobie w płonące objęcia,

Żegnając się na zawsze, całując płomiennie (…)

Mogła się zjawić Niobą-Żałobą,

Furią wrzeszczącą, panią Hiobową,

Rachelą, dzieci swoje płaczącą –

I teżby jej uwierzono,

Mogła przyfrunąć wiedźmą na mietle,

Czy upiorzycą w krwawiącym świetle

Dnia zgliszczowego –

I też by jej uwierzono.

Mogła – bajeczna wielka Piotrzyca –

W patos jambiczny zestroić słowa,

Że nowy wstanie gród z rumowisk

„Na złość dufnemu sąsiadowi” –

I też by była prawdziwa.

Mogła stanąć na skrzynce wzniosłym monumentem,

Upozować się pięknie i zadeklamować :

„Per me se vanella citta dolente” –

I nikt by się nie zdziwił.

Ach, mogła wreszcie, Klio nie Klio,

Liwiusz w spódnicy

Siąść na kamieniach wymarłej stolicy

I byle gwoździem na byle cegle

Wyskrobać tytuł

„ Od założenia miasta” - - -

Ale ona inaczej ..

Założycielko! Pionierko! Muzo!

Dziś – stuk i łomot w całej Warszawie

Ku Twojej sławie!

Dziś każdy murarz, każdą nową cegłą

Pomnik Twój wznosi!

I cała Polska – paniusiu! Paniusiu! –

Wieczność twą głosi.

Woła gdański port

- sława

Wołają warsztaty łódzkie

- sława

Wołają kopalnie i huty

- sława!

Wrocław, miasto wojewódzkie

- sława! Sława!

Szczecin – miasto wojewódzkie

- sława! Sława!

Sława królowej w koronie ruin,

Której na imię po prostu: Warszawa!


*



TAMTA Warszawa?

Nie widziałam jej, ale widzę:

Łzy się toczą

Z jej – mimo wszystko – uśmiechniętych oczu …..





*




- Wiesz – zaczęłam. – Gdy skończył mówić o swoim ojcu … W oczach mignęło mu życie.



Albo to ja źle spojrzałam.





autor: Aleksandra Śmigiera